26 paź 2018

Mit o Królewskim Sercu (według ludu Krainy Krańca)


"A jeśli król białowłosy pokocha cię w nocy cień
Ty się czarna damo w przebiegłą żmiję zmień
Do czary sącz jak jad pieszczoty przyjemności
Niechaj dla ciebie sam władca oszaleje z miłości
A jeśli ślad jaki w tobie zostanie z tych lat
Z ciemnego ziarna się wylegnie biały kwiat
Wówczas niech przed świtem zginie ziarno ono
Pamiętaj wiedźmo, tobie kochać nie pozwolono"

Różne są dzieje powstań i jeszcze rozmaitsze historie naszych upadków. Zdarza się, iż upada jeden człowiek, a wraz z jego nieszczęściem w odmęt beznadziejności pogrąża się cała cywilizacja. Tak było z przesławnym Eleusis, prawdziwym klejnotem w koronie państw Eleseyańskich. Dziś nikt już nie pamięta o jaśniejącym śnieżną bielą wieżyc mieście wznoszącym swe mury gdzieś na skraju starożytnej Saranii. Skąd właściwie wziął się ów ostatni według znacznej części badaczy przyczółek światła na ziemiach, które od wieków nieprzenikniony mrok zalegał, nikt nie wie. Dość, że przez długi czas owe państewko utrzymywało w ryzach mordercze siły ciemności i było prawdziwym hegemonem w kontaktach okolicznych miast z resztą cywilizowanego świata. Każdy klejnot, każde zaklęcie, każdy człowiek zmierzający w jedną lub drugą stronę musieli doświadczyć wędrówki malowniczymi uliczkami splątanymi niczym labirynt i wypełnionymi zapachem egzotycznych przypraw i kwiatów. Władzę nad tymi ziemiami sprawował potężny i mądry król Ageusz, mając u swego boku kobietę śliczną, jak poranna zorza, którą długo jeszcze po jej śmierci bardowie i trubadurzy opiewali jako najpiękniejsza z ziemianek. Królewska para opływająca w sławę i dostatki nie mogła się jednak w pełni nimi cieszyć z powodu wielkiego zmartwienia ciążącego nad nimi jak złowieszcza chmura, zwiastun przyszłego nieszczęścia. Mimo najszczerszych modlitw i wielu starań małżonkowie nie doczekali się potomka. Król był w rozpaczy i w głębi ducha przewidywał chaos jaki rozerwie państwo po jego śmierci. Już teraz cierpiał z powodu zmarnotrawionych lat ciężkiej pracy dla utrzymania pokoju i coraz bardziej zamykał się w sobie. Tylko nadobna królowa znała jego troski i wszystkie sekrety. Tylko jej powiedział, gdzie ukrył największy skarb Eleusis, zwany królewskim sercem. Ona jedna zresztą, w wielkiej miłości do męża, nie dbała o ów magiczny klejnot. Byli jednak i tacy, którzy gotowi byli do najbardziej niecnych uczynków byle tylko zawładnąć tą mocą. Do najzagorzalszych wrogów króla należało zaś bractwo nocnego kwiatu. Skupiało ono najbardziej wpływowe Saranki, parające się czarną magią, i obejmowało swą działalnością znaczną część terenów przynależących do Eleusis. Kiedy tylko doszła ich uszu wieść o Królewskim Sercu, natychmiast poczęły przebiegłe wiedźmy snuć plany zdobycia go, lecz każda nowa propozycja wydawała się mniej możliwa do realizacji od poprzedniej. Wreszcie głos zabrała najmłodsza w zgromadzeniu Adria. Adeptka sztuki czarnoksięskiej spojrzała z całą powagą na pozostałe kobiety i oświadczyła, iż zna sposób na dostanie się do pałacu, po czym zobowiązała się pod przysięgą uwieść króla i w ten sposób wykraść jego sekret. Postawiono jej jeden tylko warunek: Nie wolno jej zakochać się, a gdyby miało się z ich związku począć dziecko, dziedzic korony Eleusis, ma zabić swego potomka, by nie spełniła się przepowiednia o przetrwaniu klanu Białej Róży zasiadającego na tronie.


Adria była jedną z najpiękniejszych wiedźm, więc nikt nie śmiał wątpić w powodzenie jej misji. O zmierzchu dnia następnego stanęła u wrót królewskiego pałacu w swych odświętnych szatach i ciemnym welonie nadającym jej bladej skórze aury tajemnicy. Uśmiechnęła się do odźwiernego i szepnęła magiczne słowo zmuszając go do otwarcia bramy. Weszła na skąpany w księżycowym świetle i odblaskach z okien jadalni dziedziniec. Dumnym krokiem wkroczyła do sali, gdzie świętowali zebrani goście, ale przed królem przyjęła pozę pokory i uległości. Widziała ten błysk w jego oczach. Spodobała mu się od pierwszej chwili, ale jak szybko przekonała się w ciągu następnych dni nie zapewniało to jej zwycięstwa, ani nawet nie przybliżało do niego. Nocą trzeciego dnia przybyła do niej wysłanniczka nocnego kwiatu. Wypytywała o misję, ale dowiedziała się tyle tylko, ile młoda wiedźma umiała wynieść z własnych doświadczeń: to jest, że król kocha żonę i nigdy jej nie zdradzi. Jeszcze zobaczymy - odparła przybyszka. Mijały jednak tygodnie i nic się nie zmieniało. Wreszcie królowa zaniemogła ciężko i zmarła. Podejrzewano, że została otruta, ale nikt nie potrafił powiedzieć w jaki sposób zbrodniarz dostał się do pałacu. Urządzono wystawny pogrzeb, by ukoić żal poddanych po stracie tak łaskawej i dobrej monarchini. Najbardziej jednak zdruzgotany był król. Serce krajało się nawet w młodej wiedźmie, gdy patrzyła na jego ból i rozpacz. Nieświadoma jeszcze swej winy poczęła darzyć go uczuciem zgoła odmiennym. Poczuła miłość. Kiedy wiec kolejnego wieczora przybył wysłannik jej organizacji, przyjęła jego wizytę niemalże z odrazą. Tym bardziej, iż istota oznajmiła, że owym cudownym sposobem na wydarcie sekretu królowi ma być przemiana w jego żonę. Nie miała jednak wyboru i wbrew dumie musiała poddać się odpowiednim rytuałom. Tak odmieniona stanęła przed królem śpiącym już w swej alkowie. Z początku zaskoczony monarcha zerwał się z łoża i chciał chwycić za broń, ale gdy poczęła przemawiać do niego czule, podszedł do niej i otoczywszy ramieniem pociągnął ku sobie. Wówczas Adria poczuła jak coś w niej pękło. Zalała ją fala uczucia. Cała komnata tonęła czerwonawej łunie bijąca od spoczywającego w skrzyni nieopodal kamienia, a oni spleceni w miłosnym uścisku padli na łoże tonąc w łabędzich puchach. Wreszcie zatem udało jej się dokonać niemożliwego. Zdobyła serce króla mimo murów i obwarowań, jakimi je otoczył dla tej jedynej. Wypełniła swą miłością ranę po jej stracie i wykonała zadanie, które w cieniu tego co czuła zdało jej się teraz nieważne i nic nieznaczące. Wiedziała, że się zbudzi. Wiedziała, że będzie musiała odejść, ale chciała jak najbardziej odwlec ten moment. Chciała, by ta noc trwała wiecznie.

W najbliższą noc pełni stanęła przed wielkim zgromadzeniem nocnego kwiatu by zdać ostateczny raport. Stała tam rumiana z przeżytego szczęścia, starając się ,mimo wewnętrznej burzy, zachować pozory spokoju. Ani blask księżyca, ani puder nie potrafiły przywrócić jej skórze dawnej bladości. Stała więc z nietypową dla wiedźmy skromnością, wbijając w ziemię spojrzenie ilekroć nie potrafiła odpowiedzieć na zadane pytanie, a trzeba przyznać że nie wiele odpowiedzi znała. Opowiedziała o tej nocy z królem, choć sama przed sobą czuła się winna. Wspomniała o tej magicznej poświacie tak, że jasnym stało się dla zebranych, iż pochodzić ona mogła tylko od legendarnego klejnotu zwanego Sercem Króla. Zapytana dlaczegóż zatem wróciła bez niego, Adria nie potrafiła odpowiedzieć. Wreszcie nie patrząc nikomu w oczy wymamrotała: Nie mogłam. Na te słowa podniosła się przewodnicząca i przemówiła do niej ostrym tonem: Cóż to znaczy?! Czyżbyś zapomniała o swej przysiędze?! Wiedźma nie zna takich słów. Wiedźma nigdy się nie poddaje choćby miała iść do celu po trupach. Wiedźma nie zna miłości. Skinęła na najstarszą członkinię nocnego kwiatu. Staruszka uniosła zgrzybiałą poszarzałą dłoń i powoli podeszła do Adrii. Młoda kobieta wzdrygnęła się gdy ręka wiedźmy spoczęła na jej łonie. Oczy starki rozszerzyły się, a po chwili na pomarszczoną twarz wypełzł jadowity uśmiech. Ona jest brzemienna - oznajmiła z jakąś niezdrową satysfakcją - trzeba zabić dziecko. Nie! - wykrzyknęła Adria dziwiąc się samej sobie, iż zdobyła się na taką odwagę i jakby ośmielona tym nagłym wybuchem kontynuowała - Dosyć już tego. Przyszłam tu, by poznać tajniki magii. Przystałam do was, bo uznałam wasze dążenia za słuszne, ale teraz rozumiem, że się myliłam. Odebrałyście mi moją godność, straciłam siebie. Kazałyście mi zmuszać innych, by postępowali wbrew sobie. Za waszą namową uwiodłam króla, który jest najszlachetniejszym człowiekiem, jakiego znałam. Nie pozwolę wam byście odebrały mi także dziecko. Gdy skończyła mówić zdała sobie sprawę, iż wszystkie oczy kierują się na nią. Wypowiedziała odpowiednie zaklęcie i przeniosła się tam, gdzie była pewna, iż przynajmniej do czasu narodzin jej dziecka, nie odnajdą jej żadne złe moce. Urodziła dziewczynkę o włosach jasnych jak kłosy zboża i pięknych złocistych oczach. Nadała jej imię Camelia, od nazwy ukochanych kwiatów królewskiej pary. Dziewczynka rosła zdrowo i piękniała z dnia na dzień. Ze zdziwieniem jej matka odkrywała w jej rysach i zachowaniu podobieństwa do króla i królowej, choć ta przecież już nie żyła, gdy dziewczynka przyszła na świat. Wreszcie jednak przeszłość upomniała się o swe prawa. Gdy dziecię osiągnęło wiek dziewięciu wiosen na chatę, w której chroniło się wraz z matka napadły wiedźmy, by uśmiercić dziedziczkę tronu Eleusis lub przeciągnąć na swą stronę. Wówczas to Adria niesiona mocą macierzyńskiej miłości pokonała je używając potężnego zaklęcia. Mówiono, że nigdy wcześniej, ani nigdy później nikt nie zdołał okiełznać takiej mocy. Wraz z nią narodził się nowy rodzaj magicznych istot: tak zwane białe wiedźmy, a także klątwa prześladujące kobiety z czarnoksięskiego rodu zwana klątwą białego ostrza. Tylko wiedźmy znają jej treść i działanie, ale podobno jest jednym z najpotężniejszych czarów. Wyczerpana użyciem tak potężnej magii Adria ostatkiem sił wyznała swej córce prawdę o jej pochodzeniu, zaklinając, by udała się do ojca i pozostała pod jego opieką, jeśli tylko będzie to możliwe.    

Dziewczynka dotarła do pałacu. Stanęła u bramy prosząc o posłuchanie. Zdziwiony jej wyglądem jak i młodym wiekiem, i niezwykłym zachowaniem odźwierny wpuścił ją bez wahania, ale nie poprowadził do króla, jak o to prosiła. Zdała mu się ona tak podobną do królowej, że bał się, by tak nagłe spotkanie z dziewczynką nie rozdrażniło na nowo zabliźnionych ran w sercu monarchy. A czasy nadeszły ciężkie hordy orków i goblinów rosły w siłę, a chwiejny pokój zdobywany przez lata z takim trudem w każdej chwili mógł legnąć w gruzach. Wychowywała się więc w rodzinie dozorcy do uzyskania pełnoletniości. W tym czasie zapomniała niemal o swym pochodzeniu. Ojca spotkała w dniu pierwszego oblężenia. Stał w wielkiej sali tronowej. Niewielka bogato odziana postać osaczona długimi rzędami kolumn. Zmartwienia i wiek przygięły jego niegdyś piękne i silne ciało. Oczy niegdyś promienne i radosne przygasły i z kamiennym spokojem wpatrywały się w przestrzeń jakby nie dostrzegały już niczego przed sobą. Głos niegdyś stanowczy i mocny teraz przypominał skrzypienie skrzydeł starych wrót. Poznał ją od razu, choć nie wiedział kim jest. Do mnie przychodzisz, prawda? - szepnął - czy zabierzesz mnie do niej. Zjawąś jest czy żywym człowiekiem? Milczała chwilę po czym postąpiła kilka kroków w jego kierunku. Jestem twoją córką. Oznajmiła z powagą. Po policzkach spłynęły mu łzy i łkając wtulił się w jej ramię. Więc jesteś - mówił cicho jakby bał się, że ją spłoszy, że ze zbyt mocnym uściskiem rozpłynie się w mgłę i nicość - więc przepowiednia nie kłamała. Nikczemnym jest, ale szczęśliwy. Takaś jest podobna do niej. Któż twoją matką? Gdzie ona? Długo potem rozmawiali w noc, gdy wokół masywnych murów płonęły ogniska najeźdźców. W sekrecie powierzył jej też rodzic sekret Królewskiego Serca. Złożył kamień w jej dłonie. Był ciepły i gładki. Czy nie możesz dzięki niemu przywrócić wielkości Eleusis - zapytała tuląc kamień do piersi - przecież ja nie mogę... Coś jakby cień zasnuło poważną twarz mężczyzny. Nie - odparł jakby odzyskując spokój - nic już nie można zrobić. Mój czas się kończy twój dopiero zaczyna. Zawsze będę z tobą. Te słowa niczym mantra ciągnęły się za nią kiedy uciekała od tej czerwonej łuny snującej się ponad objętym pożogą miastem. w dłoni ściskała sporej wielkości rubin. Z nim była bezpieczna i mogła przejść mimo najeźdźców. Niczego nie rób, nie możesz im pomóc - dudniły jej w głowie słowa ojca. Dobrze wiedziała co ma robić, ale przez to nie czuła się wcale mniej winna. Jej zadanie było proste. Miała ocalić dziedzictwo klanu Białej Róży. Miała bezpiecznie wynieść z miasta Serce Króla i odczekać aż będzie mogła wskrzesić potęgę Eleusis. Nie wiedziała jeszcze, że aby dopełnić zadania będzie musiała przebyć setki kilometrów i czekać wiele lat, aż pewien młodzieniec wzbudzi w niej iskrę miłości.    

Uciekając przed ścigającymi ją mrocznymi mocami zawędrowała Camelia, aż do Krainy Krańca. Jej serce zdobył młody dziedzic z rodu Tyrtejczyków. Pobrali się i złożyli miasto ponad, którym wzniesiono potężną twierdze, mającą chronić ich przed wrogami, a także skrywać przed wzrokiem niepowołanych osób Królewskie Serce. Miasto rosło w siłę i piękniało pod okiem mądrej królowej, jednak niespodziewana tragedia doprowadziła do jego upadku zanim doszło pełni rozkwitu. Dziś z dawnej Urzuby pozostały jedynie ruiny i dwa potęzne posagi niedźwiedzi strzegące niegdyś jej bram. Legendy mówią jednak, iż jeszcze odrodzi się z upadku i odegra niebagatelną rolę w dziejach Wenedów jak i całego świata.  


Biały kwiat wyrośnie nim drzewo w suchą gałąź się zmieni

Uniesie w świat ocalenie przemieniony chrztem płomieni
Czego nie było stworzy co zapomniane ocali
Do domu nie powróci lecz z miastem się oddali
Przeznaczenia dopełni choć odda swe życie
Co stracone odzyska wracający o świcie

Brak komentarzy

Prześlij komentarz