21 lip 2018

You are a piece of me, you know. Beautiful destroyer.


Ezma

23 lata | Xaresya | Człowiek | "Kociooka" | Prosta dziewczyna z wioski | Szlachetna rozbójniczka |  Cudzokrwista | Prawie-Burzycielka


Prosta dziewczyna z Dolnej Polany, niewielkiej wioski w pobliżu Karagaros, która znalazła się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Miała siedem lat, kiedy jako jedyna z rodziny Lorenuk zdołała przeżyć pogrom rodzinnej wsi, przeprowadzony przez oprawców z Karagaros. Od czasu tamtego wydarzenia stale towarzyszy jej strach, żal i jeszcze silniejsze pragnienie zemsty. Jednocześnie z czasem uczyniło ją to osobą odpowiedzialną, troskliwą i przejętą losem bliskich.
Ezma jest lojalna w przyjaźni, szczera i uczciwa. Uprzejma wobec innych, czasem może wydawać się wręcz nieśmiała i niepewna siebie. Sama o sobie miewa dość niskie mniemanie, jest wobec siebie krytyczna i wymagająca. W przypadku niepowodzeń jest skłonna przypisywać winę przede wszystkim sobie, potrafi długo katować się oskarżeniami i męczyć poczuciem winy.
Jest osobą spostrzegawczą i uważną, potrafiącą wyciągać wnioski z obserwacji. Szybko uczy się nowych rzeczy, zapamiętywanie przychodzi jej z łatwością.
W innych okolicznościach być może spędziłaby życie pracując na rodzinnej farmie albo ucząc się zielarstwa, co od dzieciństwa wzbudzało jej zainteresowanie. Los jednak pchnął ją w objęcia zbójeckiej bandy, dowodzonej przez Grigana Rattlina. Piętnastoletnia wówczas Ezma przystała do nich ze względu na częściową zbieżność celów – niepisany kodeks grupy zakazywał im krzywdzenia niewinnych prostych ludzi, mieli oni walczyć z innymi zbójeckimi bandami oraz nadmiernie surowymi poborcami z Karagaros, tym samym chroniąc mieszkańców okolicznych wiosek. Tam dziewczyna przeszła podstawowe szkolenie w partyzanckiej walce oraz zaprzyjaźniła się z Diną, córką Grigana, która z czasem zaczęła być znana jako Lisica, kandydatka na przyszłego herszta bandy. Obecnie dziewczyny są dla siebie jak siostry.
Jako dziewczyna z wioski Ezma jest świadoma swojej pozycji w świecie i pogodzona z tym. Wychodzi z założenia, że najważniejsze jest starać się na miarę swoich możliwości. Potrafi cieszyć się z małych codziennych rzeczy, odnajdować ulotną radość chwili i czuć wdzięczność. Jak większość mieszkańców wiosek Xaresyi wychowana została w bliskości i szacunku do natury.

Chcąc za wszelką cenę chronić mieszkańców wsi wokół Karagaros i nie dopuścić do kolejnych rzezi jak ta, która pozbawiła ją rodziny, Ezma zdecydowała się na ostateczne poświęcenie. Nawiązała kontakt z Zingmarem, czarnym magiem, z lubością bawiącym się plugawymi i niebezpiecznymi praktykami. Zgodziła się, aby Zingmar wykorzystał ją do jednego z eksperymentów – wzorem Zakonu Cierni z Karagaros mag zamierzał sam stworzyć potężnego, niemal niezniszczalnego Burzyciela. Po serii barbarzyńskich i krwawych przygotowań, przeprowadził okrutny zabieg, podczas którego Ezma przyjęła kilkanaście odłamków sidrium. Kryształy rozdarły i okaleczyły ciało i duszę Ezmy, ale dziewczyna otrzymała zdolności Burzyciela.
Z powodu drobnych różnic w procedurach Ezma sama nie uznaje się za pełnoprawnego Burzyciela – co ma dla niej znaczenie głównie ze względu na usprawiedliwienie przed samą sobą tej decyzji.

Moce uzyskane w wyniku eksperymentu:
- nadludzka siła, szybkość i wytrzymałość
- natychmiastowe leczenie obrażeń
- odporność na choroby
- mniejsza wrażliwość na trucizny (i alkohol)
- zwiększona zwinność i refleks
- wyostrzone zmysły, dobre widzenie w ciemności
- moc magiczna (Ezma nie urodziła się z darem magii, cząstkę mocy przejęła od samego Zingmara w sposób nie całkiem zgodny z procedurą)

Jak w przypadku wszystkich nosicieli odłamków sidrium, rozdarta dusza czyni Ezmę znacznie bardziej podatną na wpływ i ataki demonów oraz opętanie. Niepotwierdzone pogłoski twierdzą również, że w ten sposób można otworzyć się także na wpływ Archeosa.



[No i jest nowa karta. Za jakiś czas pojawią się pewnie opowiadania, bo mam naprawdę dużo pomysłów. W nich też zamierzam parę kwestii bliżej wyjaśnić.]

19 komentarzy

  1. [Witam nową postać serdecznie na blogu i oczywiście życzę dużo wątków i frajdy z prowadzenia tej postaci! Jest naprawdę świetna :) Swoją drogą ciekawy pomysł z tym sidrium, kojarzy mi się z wiedzminską mutacją :D A te opętania itp. jeszcze bardziej tworzą tajemniczą atmosferę wokół Ezmy. I na koniec zapraszam do wspólnego wątkowania :) wybierz Reyhara lub Cassa jeśli chcesz ;) ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ach i zapomniałem dodać że się już nie mogę doczekać opowiadań ^^]

      Usuń
  2. [o o tym to nie słyszałem ale brzmi ciekawie :) co do pomysłu to skoro Cass to można zacząć tak, że na przykład kapłani go porwą i będą go prowadzić do miasta a Ezma mogłaby go odbić czy coś. A ty masz jakieś pomysły?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [jeśli masz czas to możesz ty]

    OdpowiedzUsuń
  4. Cassian wiedział, że Wiedźmy od zawsze toczyły wojny z Kapłanami z Karagaros. Myślał więc, że wiele z nich kręci się wokół tego miasta, a zajęte czymś innym nie wyczują jego obecności. Wiele dni i nocy przygotowywał się do planowanego ataku. Na mapach zaznaczał potencjalne miejsca ich kryjówek. Trenował również cały czas swoje umiejętności. Moc medalionu Leyli nie była wielka, ale przy odpowiednim użyciu stanowiła silną broń. Cassian od długiego czasu opracowywał rożne techniki jej używania. Dodatkowo potrafił władać mieczem, w którego to też przelewał magię z medalionu. Wszystkie jego starania poszły, jednak na marne przez jeden głupi błąd. Skupiwszy się na czarownicach zapomniał całkowicie o kapłanach. Podczas infiltracji jednej z kryjówek natknął się na nich całkowicie przypadkiem. Zobaczyli go, gdy skradał się pomiędzy drzewami. Przypuszczał, że też polowali na wiedźmy. Początkowo prawie udało mu się wykręcić, ale nagle dołączył do nich tajemniczy gość w czarnym habicie z kapturem, który kategorycznie kazał go aresztować. Nie próbował z nimi walczyć, raz, że było ich za dużo, a dwa wyglądali na niezbyt silnych, ale wiedział, że to był tylko pozór. Tak naprawdę strażnicy kapłanów posiadali zaawansowane umiejętności bojowe, a i domyślał się, że na pewno mają jakąś blokadę na magię. Jego strategie opracowane na czarownice w tym przypadku by nie pomogły. Poddał się więc, aby nie pogarszać swojej sytuacji i jednocześnie miał nadzieję, że go po jakimś czasie wypuszczą, przecież łączył ich wspólny cel. Związali mu ręce i zabrali miecz, a potem ruszyli traktem ku Karagaros. Wciąż jednak miał szczyptę mocy, której mu nie odebrali. Kapłani potrafili wykrywać magiczną moc, ale wrodzoną, a on takowej nie posiadał. Nie mieli pojęcia, że amulet jest magiczny. Postanowił, że ją wykorzysta w ostateczności lub przy jakiejś dogodnej okazji na ucieczkę. Całą drogę męczyła go również myśl o swojej głupocie. Po pewnym czasie zza drzew, otaczających trakt wyszła jakaś dziewczyna. Po jej wyglądzie i uzbrojeniu przypuszczał, że jest jakąś łowczynią. Może na usługach kapłanów?
    - Nie twój interes - odparł chłodno ten w czarnej szacie. - Odejdź, jeśli nie chcesz kłopotów. - Spojrzał na nią surowo, a potem wznowił marsz.

    [Mam nadzieję, że może być ;)]

    OdpowiedzUsuń
  5. Cassian zrozumiał, że dziewczyna nie była przychylna kapłanom i może mogłaby mu pomóc. Gdy spojrzała na niego kiwnął lekko głową. Nie był pewny, czy walka z kapłanem i jego strażnikami to dobre rozwiązanie, ale zawsze można było spróbować. Nie chciał jednak jej rozpoczynać, więc czekał na dalszy przebieg wydarzeń.
    - Groźba? - odpowiedział kapłan zirytowany, zatrzymując pochód. - To był rozkaz, którego nie spełniłaś. Widzę, że chcesz do nas dołączyć drogie dziecko - powiedział zimnym tonem, po czym wskazał na strażników. - Brać ją. Przyda nam się kolejna służka - rzekł z szyderczym uśmieszkiem na twarzy. W tym momencie chłopak wpadł na pewien pomysł i postanowił wywołać potajemnie jeszcze większe zamieszanie. Nie mógł skierować magii na strażników, ale mógł gdziekolwiek indziej. Po cichu, tak żeby nikt nie usłyszał wyszeptał zaklęcie. Poczuł, jak moc medalionu przedostaje się do jego ciała. Potem skoncentrował się, wykonał delikatny ruch dłonią i w mgnieniu oka kilka pobliskich drzew stanęło w płomieniach. Strażnicy i kapłan spojrzeli na nie z zaskoczeniem. Czekał na ruch dziewczyny.

    [Wybacz, że tak długo nie odpisywałem. Teraz idę na ten urlop, ale jak wrócę chętnie wznowię wątek :)]

    OdpowiedzUsuń
  6. [cześć, cześć!
    Nic sie nie stało przecież.
    Chęć zawsze jest, gorzej z pomysłami, jednak moze nam sie uda coś razem sklecić ;)]

    Isaris

    OdpowiedzUsuń
  7. [no wiesz akurat to nie problem, ze jest w ciagłym ruchu.
    Pare razy bywała juz w Xar. wiec mogly sie spotak np w drodze powrotnej, gdy Isa wracała z przesylka zwrotna.
    Tylko teraz wymyslic konkretne miejsce akcji, czy w jakimś lokalu, czy w drodze, albo tez przypadkowe wmieszanie sie w jakas bojke, ktora sprowadzi ich losy razem i beda musiały sie ewakuowac... ]

    Isa.

    OdpowiedzUsuń
  8. [a dlaczego by nie mialo miec sensu? mozna powiedziec, ze to jeden ze scenariuszy ^_^
    Natomiast jeśli chodzi o magię, która zostałą poruszona - to można ją wpleść, ale musiała by być to magia z najwyższej pólki. Mozna by wpleść tu magie wiążąca z oszalamianiem albo cos w tym guście. Słabe czary albo nie umiejętnie wykonanie to wyczuje na odleglość i w sumie jest dosyć odporna.]

    OdpowiedzUsuń
  9. [w zasadzie to chyba ja bym zaczynała, no chyba że sama chcesz to śmiało bo troszkę mi zejdzie ;)]

    OdpowiedzUsuń
  10. Isa ostanio była w ciągłym biegu. Nie narzekała, bo lubiła swoją robote. Mogła wtedy zwiedzić tyle miejsc, obejrzeć to czy tamto, gdzie normalnie by pewnie siedziałą i pilnowała znajome kąty. Krajobraz się zmieniał z każda minutą, gdy tylko zblizałą się do celu. Wcześniejsze puste ścieżki zaczynały tętnic zyciem, gdy była w pobliżu wiosek czy większych miast. Puściła konia kłusem. Relacja z nim była początkowo trudna, gdyz ten robiła się narowisty gdy się tylko do niego zblizała. Wyczuwał jej prawdziwą naturę. Dłuższy czas zajęło jej oswajanie ze sobą. Bał się - dała mu więc czas. Tyle ile potrzebował, a gdy w końcu się udało - sam się garnął do ręki.
    Ziewnęła głośno. W biegu była już kilka dni i nawet z siodła nie zsiadała. Była lekka, wiec podróz szła gładko. Późnym wieczorem dojechała do miasta, gdzie za niewielką opłatą udało jej się znaleźć tani nocleg. Konia odstawiła w stajni a sama nawet się nie przebierając zległa na posłanie momentalnie zasypiając.
    Następny ranek był ponury i mglisty, ale to nie przeszkadzało jej w odebraniu niewielkiej paczki, która ukryła w wewnętrznych faldach kurty a potem udałasię do gospody, gdzie zamówiła tyle jedzenia, że aż właścicielowi opadła szczęka. Typowe.
    - zapłace potem. - orzekła udając się do wypatrzonego wcześniej wolnego miejsca. Usiadła przy grzańcu w oczekiwaniu na strawę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Była w połowie pierwszych dań, gdy zawiało chłodem. Dosłownie. Nie zwracała uwagi na otoczenie zajmując się zjadaniem przyniesionych potraw. Były dobre... w sumie było to najlepsze dania w tym regionie, więc nic dziwnego, że patrzyła się na nie niż na właśnie przybyłych. Wyglądali jak typy spod ciemnej gwiazdy. Zaczęli wypytywać gospodarza. Ten zrobił się blady jak ściana. Rzuciła szybkie spojrzenie spod rzęs i jakby zaczęła szybciej pochłaniać jedzenie jakby instynktownie wyczuwając zbliżajace się kłopoty.
    No coż - chyba była niczym magnes. Westchnęła w myślach zdegustowana.
    Jadła jakgdyby nigdy nic, gdy cień zasnuł jej światło dochodzące ze świec.
    - jesteście za głośni - zauważyła z pełnymi ustami.
    - ty! idziesz z nami.
    Uniosła brew.
    - serio? Niestety muszę zmienić Wasze plany.
    Popatrzyli na siebie.
    - jeśli nie po dobroci... - zaczął ale w połowie zdania urwał, gdyż chwycił się za gardło i zległ jak kłoda na podłoge.
    Kompani popatrzyli sie w lekkim szoku., gdy odwrócili kolegę na plecy a tam z ciała wystawała niewielka strzałka. Nikt nie zauważył metalowego przedmiotu, który chowała w rękawie. Wynikło małe zamieszanie. Na tyle długo trwało, że zebrała manatki, rzuciła napiwej i zaczęła zwiewać w stropne wyjścia.

    [za kare masz karna groxbe napisania szybciej ^^]

    OdpowiedzUsuń
  12. Musiała sie spieszyć. Środek nie działał zbyt długo acz bywał nieprzyjemny. Wychodząc rzuciła okiem jeszcze w głąb gospody, aby sprawdzić jak się sprawy nim pośpiesznie udała się do stajen. Tam w kilka minut osiodłała konia i go wyprowadziła przed budynkiem. Nie wiedziała ile ma jeszcze minut, więc nakazała zwierzęciu postój nim pobiegła do gospody gdzie się zatrzymała i gdzie miała swoje rzeczy. W pośpiechu je zebrała do podróżnej torby pakując bezskładnie. Wszystko w biegu. Zapłatą za nocleg nie musiała się obawiać, bo i tak to była ostania noc w tym mieście. Chyba przeczuwała kłopoty. No a jak się jest kurierem to trzeba być na wszystko przygotowanym.
    Wybiegła w tej samej chwili na ulice i dosiadała właśnie konia, gdy męźczyźni wypadli z budynku z mordem w oczach.
    - TAM JEST! Łaapać tą suke!!
    Usłyszała siedząc już na grzbiecie konia. Zerknęła za siebie. Nie czekała aż zaczną ja gonić - ruszyła ostrym kłusem jednocześnie dostrzegajac inny ruch. Było ich więcej?
    Zaniepokoiła się z lekka, nie zauważając dziewczyny, jednak nie miała czasu na rozmyślania. Zbliżali się wykrzykując swoje obelgi w dosyć głośny sposób i ignorując fakt, że przyciągali gapiów.
    - SZYBCIEJ!! UCIEKA!
    Westchnęła w duchu. Szybciej było by, gdyby poleciała. Tyle, że nie tutaj. Nie było to miejscem do tego typu przemian. No i isatniało też ryzyko, że przypadkiem mogła coś zniszczyć. Ponadto od bardzo długiego czasu tego nie robiła - zatem nie bywała w zbyt radosnym nastroju.
    Skrzywiła się, gdy podczas tych rozmyślań dała się podejść zbyt blisko i pociągnieciem ściągnął z siodła.
    - szefie mam ją! - odezwał się zadowolny z siebie kumpel.
    - zatrzymaj ją! - sięgnęła ukradkiem po nóż. Ciachnęła na oślep trafiając w ciało troche na oślep, ale z calkiem niezłym rezultatem, bo puścił.
    - ty dziwko - wydarł się gdy odskoczyła na bok niezbyt zadowolona, że trochę jej włosó nadal zostało w ręce.
    - czego chcecie?
    - masz coś co należy do nas?
    - że co ja proszę? Nic takiego nie mam...
    - nie rób z nas idiotów! Właściwie to mam - pomyślała - wiemy, że masz to przy sobie.
    - pierwsze słysze.
    - Dosyć! Bierzcie ja.
    Uniosła brew.
    - Na waszym miejscu radziłabym to przemyśleć, bo mogą wyjść z tego niezłe konsekwencje.
    - Zamknij się! - skinął dłonią, ale nie czekała. W ręce już trzymałą sztylet i ukucnęłą w odpowiedniej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  13. Znowu ja zobaczyła. Zmarszczyła brwi katem oka wyławijąc ją zza pleców nieznajomych, którzy skupieni na "rozmowie" z nią nie zauważyli kogoś nowego. Nie wiedziała jakie miała zamiary. Czy działała z nimi i robiła za wabik. Tyle tylko, że pojawiła się w tym samym czasie i w tym samym miejscu. Tylko co tu robiła.?
    Potrząsnęła głową. Nie, nie teraz był czas na pytania.
    - Żebyście potem nie płakli. Ostrzegałam.
    - dziecko, co ty nam możesz zrobic?
    Nie odpowiedziała na to pytanie.
    - Wiesz mi - nie chcesz znać odpowiedzi na to pytanie.
    Ruszyła naprzód ze sztyletem w pogotowiu. Tym razem nie uciekała, bo najlepszą bronią jest atak a głodny smok to wkurzony smok. Nie zdążyła się najeść. Głodna była, ale nie zamierzała posuwać się do kanibalizmu.
    Rozłozyła na łoptki pierwszego, kóry się nawinął i miała ruszyć ku następnego, ale ubiegł ją jej "ogon" zatem miałą ruszyć do trzeciego, gdy pojawił się ktoś nowy i nie wyglądał na słabeusza.
    - cholera - wymsknęło jej się. Gwizdnęła na dziewczynę. - ej ty tam! Czas na odwrót. Spadaj stąd.
    Zmróżyła oczy spoglądając na nieznajomego, który uśmiechała się przy tym jakby widział śmietankę w miseczce a im bliżej przebywał wyczuwała magię.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy dziewczyna zaczęła atakować strażników, Cassian spróbował się uwolnić. Szarpał i wyrywał się, ale strażnik go przetrzymujący nie odpuszczał, był zbyt silny. Nagle zauważył, że dwóch strażników zachodzi dziewczynę od tyłu. Z wielkim wysiłkiem skupił w sobie moc ponownie i tym razem wywołał wiatr, który zdołał powalić kruche już, płonące drzewa prosto na tamtych dwóch. W tym momencie szarpnął się mocno i upadł na ziemię, bowiem strażnicy byli coraz bardziej zdezorientowani i nie zwracali już na niego takiej uwagi.
    - Wiedźmy! To z pewnością sprawka Wiedźm! - krzyknął jeden.
    - Opanujcie się! - zawołał kapłan. - Nie wyczuwam tu żadnej magii tych przeklętych istot. Schwytać tych dwoje, natychmiast!
    Cassian w tym czasie zdążył już przeczołgać się i schować w pobliskich krzakach. Zastanawiał się, jak pomóc nieznajomej. Czuł, że wyczerpał już moc medalionu, a zanim się odnowi minie trochę czasu. Postanowił zdobyć jakąś broń. Zbliżył się na czworaka do palących się drzew, gdzie dym sprawiał, że był mało widoczny i podczołgał się do strażnika, którego wcześniej powaliła dziewczyna. Już miał w dłoni jego włócznię, gdy nagle ktoś ją przydeptał.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie sprawdzała czy tamta wykonała jej polecenie. Cóż. Nawet nie musiała, gdyż hałasy wydobywajace się za jej pleców, gdy tylko się odwróciła w stonę nowego powiedziały jej w zasadzie wszystko.
    NADAL tutaj była. Nie bardzo miała ochotę jej pomagać, bo w sumie nie miała po co. Sama się wmieszała i nikt jej o to nie prosił. Ostrzegała. NIe poradzi na głupotę.
    Skoncentrowała się na nowym. Powietrze wokół zaczynało pachnieć ozonem a na odsłoniętej skórze na przedramionach włoski stanęły na baczność.
    Nie wyglądało to zbyt dobrze. Było zbyt wielu świadków na transformacje.
    Westchnęła głucho - i tak źle i tak niedobrze. Nic na to nie poradzi, ale nie mogła pozwolić na dokończenie zaklęć. Wyszła naprzeciwko sama formując kuliste ochronne kule ognia i tworząc z nich kilkupoziomowe bariery.
    - Dajesz! - warknęła zwężając swoje źrenice srebnych tęczówek, teraz zmienionych w kolor stalowy. Dla dekoncentracji puściła z róźnych stron kule ogniste sama sie przemieszczając.
    Jak skończył swoją wiązaneke zaklęć, to całkiem nieźle bariery trzymały. Nie mniej do czasu. Posiłek nie był wystarczający a i energia jej się kończyła, wobec tego powoli zauważalne były widoczne pęknięcia.
    Wzrok jej mętniał a na czoło wystapił pot. Mag zaczął się śmiać.
    - oddasz mi przesyłke. Nic ci się nie stanie.
    Akurat! Szybciej wbijesz mi sztylet w plecy - uniosła brew.
    - niczego ci nie oddam. - warknęła.
    - tak ci sie wydaje. Jak mam czas - zauważył rozbawiony zwiększając magię na barierę - twój chyba się kończy kobieto.
    - zamknij się!.
    Próbowała się skupić. nie przestawał się śmiać co ja zaczynało i irytować i dekoncentrować.
    Nawet próbowała łatać naprędce "dziury", ale im dłużej to trwało to miałą wrażenie, że wchłania jej własną energie i się nią karmi. Prawie jak by był wampirem.
    Nie wiedziała jak długo to trwało. Do czasu, gdy bariera pękła a jej się zrobiło czarno przed oczami. Osuwała się na ziemie. Ostatnią rzeczą, oprócz wymalowanego triumfu na twarzy przybliżajacego się maga, było znokautowanie dziewczyny. Potem film jej się urwał.

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Cześć! Nie wiem, czy masz czas/chęci/wenę na kolejne wątki, ale Twoja Ezma jest tak ciekawie napisaną postacią, że nie mogę się oprzeć :) Tak więc gdybyś się zdecydowała, to zapraszam do siebie - możemy ustalić jakiś wspólny przebieg historii naszych bohaterów, a ja mogę zacząć pisanie :) ]


    Daeron

    OdpowiedzUsuń
  17. Cassian miał już się wycofywać, gdy nagle dziewczyna zabiła strażnika, który go zauważył. Złapał więc za wolną włócznię i ruszył do boju wesprzeć nieznajomą. Z tego, co się wcześniej zorientował wynikało, że na polu bitwy zostało jeszcze pięciu strażników i kapłan. Panował straszny harmider. Kapłan wydzierał się w wniebogłosy wydając rozkazy, a tych dwóch których przygniotło drzewo jęczeli z bólu. Dodatkowo widoczność była bardzo słaba. Jeden strażnik rzucił się nagle na niego. Chciał go dźgnąć w brzuch, jednak zdołał odepchnąć cios nowo nabytą włócznią. Nie miał zbyt wielkiego doświadczenia we władaniu taką bronią, jednak gdy w grę wchodziło własne życie broniło się za wszelką cenę. Cofnął się do tyłu, zamachnął się gwałtownie i chciał zadać cios w szyję, lecz strażnik zrobił unik i sam zaatakował. Cassian krzyknął z bólu, dostał w rękę, w której akurat dzierżył włócznię. Upuścił ją. Z rany zaczęła sączyć się krew. Był wściekły na siebie. Strażnik szykował się do kolejnego ciosu. Spróbował skupić w sobie moc medalionu. Po jego twarzy spływały strugi potu. Zaczął się cały mocno trząść. Gdy grot włóczni był już tuż przed nim, wyciągnął obie dłonie do przodu i pchnął je gwałtownie przed siebie. Skumulowana z resztek sił energia odepchnęła strażnika tak, że poleciał i upadł prosto na płonące drzewo. Cassian odetchnął z ulgą. Rana bolała go coraz bardziej, nie miał już sił walczyć ani magicznie ani fizycznie. Zrobiło mu się słabo. Odgłosy, które do niego dolatywały stały się dziwnie głuche i przytłumione. Zdołał zrozumieć tylko jak ktoś krzyczy odwrót i zemdlał.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zła pora i zła godzinę wybrała na osłabnięcie. Doprawdy - zardzewiała w tej ludzkiej powłoce.
    Jęczała co jakiś czas w czasie podróży w roli tobołka. Wyczuwała, że była niesiona w bliżej nieznane miejsce w niewiadomym kierunku. Świadomość powracała i odpływała jakby ktoś przełaczał guzik. Do czasu, gdy przybyli na miejsce i nie byli delikatni, gdy wrzucali ja do prowizorycznego więzienia. Potem zaległa cisza, gdzie znowu odpłynęła a w między czasie do "szopy" wrzucili druga dziewczynę.
    No dobre rozbudziła się dopie4ro późnym popołudniem, który zmieniał się w noc.
    Jęknęła głośno. Bolały jej wszystkie kości, jakby przebiegła długi dystans.
    Z pozycji leżącej przeniosła się do siedzącej. O dziwo była nieskrępowana - pewnie pomyśleli, że więzy nie będą potrzebne. W sumie po części byli zgodni. Stwierdziła, że nawet jej na rękę ta sytuacja, bo dowie się o co im chodzi.
    Usłyszała jakiś dzwięk, więc szybkim ruchem odwróciłą się w jego strone ku niezadowoleniu całego ciała, które mocno dawało się we znaki i zaczęło protestować.
    Cicho mi tam! - warknęła w duchu zwężając oczy w szparki by lepiej widzieć.
    Zmarszczyła brwi widząc, tę sama przypadkow towarzyszkę co spotkała dzisiaj.
    - Kim jesteś?! - warknęła gardłowo - i czemuś mnie śledziła?

    OdpowiedzUsuń