Epius
269 lat
Xaresya
Sarani
Warto na początku zaznaczyć, że Epius pomimo współpracy z Saranami jest neutralny. Oczywiście niewiele osób o tym wie. Nie czuje zahamowań przed niesieniem śmierci na różne straszne sposoby. Ba, lubi się nawet znęcać nad swymi ofiarami jeśli te mu wystarczająco podpadną. Czasem jednak z mniej lub bardziej jasnych przyczyn. Epius ma różnych panów, którzy gwarantują mu różne nagrody.
Epius nie pomaga byle
przybłędom, jest bardzo duża szansa, że bez znajomości z
odpowiednimi ludźmi bądź znajomością z nim samym po prostu nigdy
o nim nie usłyszysz. A wygląda on niepozornie i zazwyczaj stroni od
życia w społeczności.
Dlaczego Epius może być
cenną osobą? Jeśli potrzebujesz lekarstwa na paskudną chorobę to
je otrzymasz, jeśli ktoś przeklnie Twój ród to zdejmie złe
zaklęcie, jeśli szukasz magicznego artefaktu to sprzeda go, lecz
zważaj! Spróbuj go oszukać, a Twe życie zamieni się w jeszcze
większy koszmar bądź po prostu utracisz swą duszę.
A może... po prostu
potrzebujesz się zrelaksować? I na to Epius coś wynajdzie...
A więc znasz Epiusa? A może
jednak nie znasz, ale jakiś inny tajemniczy nieznajomy wskazał Ci
do niego drogę? To już połowa sukcesu. Teraz jeszcze musisz okazać
wyrozumiałość dla specyficznego stylu bycia Epiusa. Czasem lubi
rozmawiać sam ze sobą, czasem wydaje się być w zupełnie innym
świecie, a czasem może w ogóle nie chcieć z Tobą rozmawiać.
Jeśli będziesz niemiły dla Epiusa to albo nie wrócisz żywy, albo
wrócisz z klątwą na sobie. Jeśli ma dobry dzień to po prostu
wyrzuci Cię ze swojego terenu i każe nigdy więcej nie przychodzić.
Wtedy musisz przynieść coś niezwykle cennego. Nie, nie złoto i
inne skarby. Dla niego jest to tylko waluta pośrednia, której
niezwykle szybko pozbywa się na rzecz innych bardziej przydatnych
przedmiotów. Przynieś mu składniki alchemiczne o wyjątkowych
właściwościach, przynieś mu coś dzięki czemu będzie mógł
lepiej uprawiać sztukę magiczną, może magiczny artefakt.
No i... cóż. Jeśli
przyprowadzisz młodą i powabną dziewicę, która jest w stanie
stać się służką bądź pomocnicą na bezwzględny rozkaz pana to
również możesz uznać swe poprzednie czyny za wybaczone.
Jak Epius się nosi? Ano na
pewno nie jak typowy mag. Szaty i szpiczaste kapelusze nie są
wygodne. Owszem szaty nosi jednakże są one nieco krótsze na dole
bo sięgają tylko kolan. Szerokie rękawy i kaptur jednak pozostały.
Poza tym płaszcz podróżny, wygodne buty z cholewą oraz pas na
najpotrzebniejsze przedmioty. Ma ze sobą także kostur ozdobiony
wyżłobionymi symbolami oraz przewiązanym na górnym końcu
amuletem. Kostur jest mu niezbędny do uprawiania większości ze
znanej mu sztuki magicznej. Poza tym nosi również sztylet, kilka
fiolek z miksturami różnego przeznaczenia i torbę na ramię.
W pewnych momentach porzuca
swe ubrania, odkrywa wytatuowane podobnymi jak na kosturu symbolami
ciało pozostając przeważnie jedynie w ceremonialnej przepasce
biodrowej.
Epius nie ma domu rodzinnego
dokąd mógłby wrócić. Jest wędrowcem. Podrózuje swoim wozem
zaprzężonym w dwa konie. W nim trzyma cały swój dobytek. Niestety
nie lubi go opuszczać więc w chwili, gdy trzeba przenieść się na
inną wyspę musi poszukiwać odpowiednio dużego statku. Jednakże
odpowiedni ludzie zawsze wiedzą gdzie przebywa i są w stanie go
odnaleźć w razie potrzeby.
Najlepszymi przyjaciółmi
Epiusa są ludzkie wady i odchyły...
Dar
Bezksiężycowa, chłodna i
nieprzyjemna noc nie pozwalała ujrzeć nic poza czubkiem swego nosa.
Wąską leśną ścieżką wędrowała zakapturzona postać okryta
ciemną peleryną podróżną sięgającą połowy łydek. Gdyby nie
biała kula unosząca się nieco nad wnętrzem lewej dłoni
wytworzona z najczystszej energii magicznej otaczająca silnym
światłem samotnego wędrowca to ten zniknąłby po prostu w mroku.
Jego krok był spokojny lecz
pewny. Wiedział dokąd idzie mimo, że tak naprawdę nigdy tu nie
był. Nie oglądał się za siebie, nie wzdrygał gdyż nie było
takiej potrzeby. Las skąpany był w nienaturalnej ciszy. Im dłużej
jednak szedł tym szybciej pracowało jego serce, wnętrzności
zdawały się kurczyć i boleśnie zwijać w supeł. Nie potrafił
tego wytłumaczyć, nie potrafił z tym walczyć, mimo wszystko
jednak nie rezygnował.
W końcu gęste zarośla
przerzedziły się na tyle, że przed sobą nieznajomy mógł
spostrzec małą dolinkę, a w niej posiadłość ziemską.
Najpewniej cel bowiem podróżnik nie zawrócił czy nie zboczył z
dróżki, a ruszył dalej. Stromym, krętym przejściem dosyć szybko
znalazł się w dolinie, a chwilę później przed metalową bramą.
Bez zawahania pchnął jedno z jej skrzydeł, a te powoli z
przeraźliwym skrzypieniem usunęły mu się z drogi wpuszczając na
teren posiadłości. Te również wyglądało na opuszczone, w końcu
nie było żadnego stróża, psy nie zaszczekały w ostrzeżeniu, że
ktoś niepowołany znajduje się po tej stronie ogrodzenia. Dosyć
duże murowane domostwo z drewnianym piętrem, bogato ozdobione
rzeźbionymi ręcznie gzymsami, filarami oraz wykończeniami dachu w
motywach legendarnych bestii jak choćby głowy smoków stało
idealnie na środku, kawałek przed bramą. W oknach z otwartymi
okiennicami nie było zapalone żadne światło. gdzieś po bokach
majaczyły budynki spichlerza, obory czy stajni, ale na tym wędrowiec
się nie skupiał.
Niewzruszony takim
powitaniem, a raczej jego brakiem ruszył do kamiennych schodków po
których wspiął się przed okute dębowe drzwi. Nie skorzystał z
metalowej kołatki lecz otworzył je idetycznie jak chwilę temu
bramę. Wszedł na korytarz, kątem oka dojrzał jakieś obrazy,
ryciny czy inne ozdoby lecz i one nie leżały w sferze zainteresowań
obcego. Już przed wejściem czuł jakby serce miało mu zaraz wyrwać
się z piersi, kręciło mu się w głowie, miał mdłości. Mimo to
jakby z przyzwyczajenia udał się do drugiego pomieszczenia po lewej
zaciskając lewą dłoń w pięść co spowodowało wygaśnięcie
kuli światła jaka była mu jedynym towarzyszem.
Był nim pokój dzienny. W
kominku palił się ogień wesoło strzelając co chwilę, lecz nie
zdziwiło to wędrowca nawet jeśli nie widział wydobywającego się
z komina dymu. Dwa rzeźbione fotele stały przed paleniskiem,
zwrócone były tyłem do wejścia ustawione pod skosem tak, że
siedzący na nich ludzie nie musieli skręcać szyi by zobaczyć
towarzysza obok. Pomiędzy nimi stał drewniany, niewielki, okrągły
stolik.
- A więc jednak! Podjąłeś
słuszną decyzję, przyjacielu! - przywitał wędrowca beztroski
męski głos. Wtem na podłokietniku lewego fotela pojawiła się
ręka. Otwarta dłoń z charakterystycznym złotym sygnetem z ciemnym
kamieniem wskazała siedzisko obok – Usiądź proszę. Rozumiem, że
nasza umowa może już zostać zawarta?
Nieznajomy wykonał
polecenie i usiadł w snopie światła z ogniska. Spojrzał na swego
rozmówcę. Był nim wysoki i chudy mężczyzna ubrany w zdobioną
białą koszulę, karmazynową kamzielę oraz drogie ciemne spodnie.
Popijał sobie coś ze złotego pucharu wysadzanego drogimi
kamieniami. Jego twarz miała poważny wyraz, łypał na swego gościa
znad naczynia ciekawskim wzrokiem, a zadbana fryzura oraz gładka
szczęka świadczyły, że ceni sobie dobry wygląd.
- Tak. Warunki umowy
pozostają takie same – wydyszał wyczerpany przez swój stan.
- Wybornie! Ach, wybornie! -
mężczyzna aż odsunął puchar od ust i wskazał małym palcem
zwitek pergaminu na stoliku. Wędrowiec spostrzegł, że po
spojrzeniu ponownie na mebel pojawił się także zdobiony sztylet.
Gdy wziął pergamin do ręki i rozwinął go by przczytać raz
jeszcze całą treść dokładnie to gospodarz utkwił w nieznajomym
spojrzenie, tym razem zniecierpliwione.
- Wszystko pozostało tak
jak spisano na początku – mężczyzna odchrząknął – Ja, Epius
pragnę zawrzeć z Tobą umowę – wyrecytował patrząc na swego
zaczytanego gościa - Otrzymam od Ciebie żywot wieczny w zdrowiu i
władzę nad stworzeniami z Twego świata. W zamian oferuję Tobie na
wieczność własną duszę, abyś mógł osłonić siebie i swych
pobratymców od światła płynącego od wszystkich, śmiertelnych i
nieśmiertelnych, którzy zapragną zakończyć Twe panowanie. Z
podzięką przyjmę ciosy skierowane na Ciebie i będę cierpiał za
Ciebie do końca – mężczyzna skończył – Czyż nie było tak?
Nieznajomy mimo wszystko
zapoznał się z wypisanymi czarnym atramentem słowami. Zaczynał
mieć mroczki przed oczami, miał wrażenie, że za chwilę straci
przytomność. Ostatkiem sił złapał za ostrze i przeciął nim
opuszek prawego palca wskazującego pozwalając by szkarłatna krew
wydobyła się na zewnątrz. Położył pergamin na stoliku i
dociskając palec do materiału pod tekstem napisał niewyraźnie
"Epius". Koślawe, niewyraźne litery zapłonęły żarem
jak tylko odsunął palec by na zawsze zapieczętować umowę. Wtedy
mężczyzna zaśmiał się przeraźliwie, jego głos zmienił się na
niski, zniekształcony, nieludzki.
- Będzie Ci ze mną jak w
raju! - roześmiał się na dobre, a nieznajomy zgiął się w pół
nie mogąc wytrzymać. W końcu stracił kontakt z rzeczywistością,
upadł na ziemię i poczuł jak jego mięśnie sztywnieją
nieprzyjemnie, sprawiało mu to ból, jednocześnie sparaliżowało
go całkowicie. Chciał krzyczeć, ale nie potrafił, prosił by to
się skończyło ale nie ustępowało. Serce waliło szaleńczo w
jego klatce piersiowej, myślał że to już koniec.
Otworzył oczy. Ujrzał
materiałowy dach swej jurty, słyszał cykanie owadów, śpiew
ptaków, szelest liści poruszanych delikatnie przez wiatr. Zerwał
się z posłania czując jeszcze resztki tej udręki jaka go dopadła.
Na grubo ciosanym drewnianym stole leżał pergamin i sztylet z
zaschniętą krwią na fragmencie ostrza. Pozostałości po świecy
rozpłynęły się po blacie stołu teraz tworząc twardą skorupę.
To cud, że mebel nie zajął się ogniem, musiał więc spać dłużej
niż jedną noc bo zawsze pamiętał o świecach. Ale teraz o to nie
dbał. Rozwinął gwałtownym ruchem pergamin i ujrzał swoje
czerniejące jak po wypaleniu imię. Potem spojrzał na kilka małych
pustych flakoników. Wreszcie! Udało się!
***
Cześć wszystkim! Teraz czas na trochę spraw organizacyjnych.Karta wygląda jak wygląda, ale to się niedługo zmieni. Zależało mi żeby przekazać konkrety.
Opowiadanie jakie zamieściłem jest jednym z kilku przewidywanych przeze mnie. Więcej w nim opisów niżeli faktów o postaci co jest trochę taką sztuką dla sztuki. Uznałem, że to będzie taka moja próbka warsztatu pisarskiego czy coś.
Co do opowiadań to jeśli ktoś będzie chętny do czytania (w co wątpię bo mi by się pewnie nie chciało :D) to musi niestety śledzić moją KP bo nie lubię wrzucać takich rzeczy na główną i chwalić się, że spłodziłem kolejnego dennego babola.
Jestem chętny na powiązania wszelakie.
Typy wątków również mogą być różne i różniste. Z reguły im bardziej szalone i wyjątkowe tym bardziej jestem na tak. Ale i sprawdzona klasyka nieraz mnie zadowoli.
Link do źródła obrazka
Pozostaje mi życzyć wam powodzenia jeśli zechcecie ze mną grać :D
[Mnie i Shantir trochę Twój pan przeraża. Chociaż chyba bardziej z wyglądu niż z charakteru. :D
OdpowiedzUsuńWitamy się i zapraszamy na wątek, jak się znajdzie chęć. :3]
Shantir
[Ahuj brachu :D wreszcie mogę utworzyć powiązanka <3
OdpowiedzUsuńZdziwiłeś mnie tym opkiem. Nie mogę zostać w tyle, teraz też muszę coś naskrobać.]
Twoj bff Ravenhir
Witam oficjalnie :) życzę na start dużo weny pomysłów i wątków :) opowiadanie fajne będę czytał wszystkie :p zapraszam do siebie :D
OdpowiedzUsuń[Opowiadana jeszcze nie przeczytałam, ale wezmę się i za nie. Ba, w planach mam coś sama naskrobać. A karta się podoba, a postać wydaje się być interesująca... I co by tu dodać? Jakiś ponury cień zdaje się wisieć nad twym panem... ach, dziwne odczucia... ;)]
OdpowiedzUsuńFobos
[Czyli, patrząc na zdjęcie da się wyczuć ten mrok wiszący nad Epiusem. Hm... ;)
OdpowiedzUsuńCieszę, że się podoba. Zastanawiałam się, czy w ogóle będzie miało sens i zdecydowałam się na Wyspę, bo jest to ogromne pole dla popisu wyobraźni.
Dobry pomysł na wątek nie jest zły :D Sądzę, że twoja propozycja wydaje się możliwa do zrealizowania. Wielu przybywa na Wyspę, część po skarby, część po te historyczne (i magiczne) artefakty. Fobos jest czujny, wiele potrafi wyczuć co rozpoznać, ale nie zawsze we właściwy sposób, ani też nie zawsze jego odczucia muszą być powiązane z przybyszem, bo ich zbyt wielu jest. Negatywne odczucia często nawiedzają wyspę. Więc, jeśli chcesz... możemy coś napisać ;)]
Fobos spacerujący z Drzewcami