8 kwi 2018

''Good, evil, ethical or not, is it the right thing to do?''



Tallis



Lathur

| 84 lat | Archeolog (lingwista, historyk) | Profesor | Rasa: Velax | Pochodzenie: Eleseya, rok 3010, kraina: Sequirius | Znawca eleseyskiego | Ojczysty język: Sequirim | Aktualnie: Velaru | Apollo |




Further details
Języki z poszczególnych krain Tallis zna jedynie szczątkowo z różnistych historycznych zapisek. W młodym wieku uczył się podstaw Ta'ari (Tai Chi) aby uzyskać głębsze skupienie i łączność ze swoim wnętrzem, które pomogłoby mu w szkoleniu na maga. Teraz, po tylu latach, możliwie udałoby mu się obronić w potencjalnym starciu twarzą w twarz, ale pełna skuteczność jest wątpliwa.
Rasa Velax to potomkowie ludzi i elfów (ani ludzie, ani elfy czystej krwi nie zamieszkują już Sequiriusa od wielu pokoleń). Żyją oni dłużej niż ludzie, mają lepszą pamięć i szybciej się uczą - mają genetycznie większy potencjał intelektualny.
Sequirius to kraina położona w Eleseyi, 10 milas (około 10 kilometrów) ponad wodą, na daleki północny-wschód od Velaru.

Po czterech godzinach snu, jeszcze nie otwierając w pełni oczu, włącza ekspres do kawy i zaraz zalewa nieporęcznie duży kubek ze zdjęciem jego ekipy archeologicznej gorącym wywarem. Za nim zdąży wziąć łyk kawa ma już optymalną temperaturę i popija ją idąc w stronę swojego biura. Zasiada w wygodnym krześle i przegląda kruchy papirus w specjalnej otoczce, chroniącej od dalszego niszczenia, i docierając do końca zdania mało się nie krztusi. Apollo wskakuje mu na kolana, a ten chwyta jego pyszczek i z ogromnym uśmiechem mówi mu ''Malen padnie jak się dowie.'', a po chwili chwyta już za swój dziennik i zaczyna wszystko notować, jednoczenie zakładając na ucho słuchawkę.
W przeciągu następnego miesiąca porusza niebo i ziemię, aby przekonać przewodniczącego sztabu lotnictwa, że poza Sequiriusem nie znajdują się jedynie połacie mórz i oceanów, ale też i inny kontynent. Podczas konferencji przed odlotem zarzeka się wielokrotnie, że nie doszłoby do odkrycia gdyby nie jego ekipa, w pełni zadedykowanych archeologów, specjalistów w swojej dziedzinie, składa podziękowania samemu lotnictwu, że pomimo luk w dowodach dają mu szanse i gdyby nie to, że Tallis słynie ze swojej upartości dążenia do celu i pracowitości to jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że oprócz gadania nie wiele przysłużył się przedsięwzięciu.

(...) Ostatnią rzeczą jaką pamięta, to pieczenie na przedramieniu, gdzie widniało jego znamię i odczytywanie tekstu ze zwoju. Porównywał go z językiem na tablicach znalezionych w ruinach rozległego placu. Apollo zdążył podbiec do niego, ciekawskim wzrokiem sprawdzić co się dzieje, a już po chwili cała ekspedycja znikła i stał przed nimi raczej nietypowo ubrany mężczyzna.

You've been running for so long, you forgot how to walk

17 komentarzy

  1. [Witam cieplutko nową autorkę i jakże ciekawą postać! życzę dużo, dużo weny, wielu niesamowitych wątków i przygód, a także frajdy z innymi autorami na blogu :) Serio jak na pierwsze spotkanie z blogiem fantasy to WOW postać wyszła Ci po prostu genialnie, kp zrobiona wręcz po mistrzowsku, a i pomysł bardzo oryginalny! Zazdroszczę talentu i pomysłowości ;) I chciałbym zaprosić oczywiście do wspólnego pisania, jeśli się zgodzisz to wybierz Reyhara albo Casia ;)
    I na koniec jeszcze sprawy formalne: chciałabyś może uczestniczyć w evencie RPG, zabawach albo jakichkolwiek innych aktywnościach?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ok, więc w sumie możemy tak zrobić, że Tallis szuka czegoś, czy jest na tropie jakimś a Reyhar przypadkiem go spotyka bo też szuka tego samego iii jak go zobaczy to... :p nie będę zdradzal niespodzianki ^^ i uwierz pisze się tu jak w normalnym świecie, wyobraź sobie takie sredniowiecze, a poza tym ja preferuję wszelką swobodę i nie jestem zly jak ktos cos przekreca takze pisz na luzie i nie przejmuj sie :) ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam na blogu i mam nadzieję, że tutaj z tą piękną postacią długo zabawisz. Chciałam pogratulować jakże genialnego pomysłu na bohatera. Oczywiście życzę dużo weny! Może do zobaczenia w jakimś wątku?]

    Selene Lune

    OdpowiedzUsuń
  4. Reyhar przysiadł na kamieniu i spoglądnął jeszcze raz na mapę. Kilka dni temu dostał nowe zadanie i po głosie zlecających wiedział, że musi się spieszyć. "Odnajdź zwój czasu i przestrzeni. Pożałujesz jeśli będziesz z tym zwlekał! Jest bardzo ważny w naszej misji, dla ciebie również, zobaczysz..." Wciąż rozmyślał o usłyszanych słowach i zastanawiał się jakie ten zwój ma znaczenie dla niego. Ale teraz musiał się skupić na jego odnalezieniu. Wiedział już, że znajduje się w jakiejś jaskini w okolicy. Teraz musiał tylko tą jaskinię zlokalizować. Przegryzł kawałek prowiantu i ruszył dalej. Po kilku godzinach poszukiwań dzięki pomocy pewnego starca w końcu natrafił na jakieś wejście. Przed nim wyryty był napis: "Użyj wiedzy mądrze, a grota stanie się kluczem...". Zastanowił się o jaki klucz mogło chodzić. Dalsza część skryptu była zniszczona, więc musiał tą zagadkę zostawić na później. Wszedł do środka i zapalił pochodnię, którą miał w torbie. Od razu na zakurzonej ziemi dostrzegł czyjeś ślady. Wyglądały na świeże, więc ktoś już musiał tu być. Na jego twarzy pojawił się grymas. Nie lubił mieć styczności z ludźmi, a już tym bardziej w takich sprawach. Poszedł po cichu dalej. Nie wiedział kogo tu może spotkać, wolał więc zachować ostrożność. Dotarł do stromych schodów i zaczął schodzić w dół. Drzwi, do których prowadziły, były uchylone. Ostrożnie się zbliżył i wychylił głowę. Jakiś mężczyzna siedział przy stole i mówił do psa w obcym, niezrozumiałym dla niego języku. Nie wyglądał na tutejszego. Rozglądnął się po wielkiej komnacie. W jej centrum znajdował się piedestał, a na nim zwój. To musi być ten, pomyślał. Obcy nie wydał mu się groźny, postanowił więc wejść, ale nagle gdy przechodził przez próg poczuł ostry ból w skroniach i się zatrzymał. "Zabij go! - usłyszał twardy, oschły głos w swojej głowie - "Ześlij nam jego duszę! Ma w sobie informacje i moc, które mogą nam się przydać." Spojrzał na mężczyznę i zastanowił się. Wyglądał całkiem niewinnie i nie miał pojęcia, jak on miał się przysłużyć demonom, ale skoro mu kazali to musiał to zrobić, chociaż bardzo nie chciał. Miał już dość tego zabijania. Kiedyś, jak postanowił się sprzeciwić to skrzywdzili nie jego, a jego jedyną przyjaciółkę, która zginęła. Od tamtej pory więcej się nie buntował. Odłożył pochodnię, wziął głęboki oddech, wkroczył do pomieszczenia i skierował się szybkim krokiem ku nieznajomemu.
    - Wybacz, ale będę musiał cię zabić - rzekł bez owijania w bawełnę bezuczuciowym głosem, w którym nic nie dało się wyczuć, nawet zdenerwowania. Nie chciał, aby doszło do rozmowy, wtedy bowiem mógłby się zawahać i trudniej byłoby mu zabić, a później o tym wszystkim zapomnieć. Nagle zatrzymał się i wyciągnął przed siebie ręce. Wykonał kilka skomplikowanych ruchów dłońmi i zaczął szeptać podniosłym tonem.

    [Wybacz za mój styl, ale nie umiem ładnie pisać :P]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Nie, nie, sam wolę pisać krótsze wątki ;)]

    W chwili, gdy już miał rzucać zaklęcie skoczył na niego jakiś pies i mu przeszkodził. W tym czasie ofiara oczywiście zdążyła mu uciec. Kiedy natrętne zwierzę oderwało się od niego, od razu ruszył za mężczyzną poirytowany. Nie lubił kiedy mu się przeszkadzało, a już tym bardziej w takich okolicznościach. Zaczął szybko biegnąć po schodach, a później korytarzem, gdy nagle pośliznął się na czymś i wywalił na ziemię. Podniósł się obolały i zobaczył porozrzucane kulki. Uśmiechnął się pod nosem na myśl, że ma do czynienia z całkiem inteligentnym przeciwnikiem, a takich było mało. Gdyby tylko nie musiał go zabijać, westchnął. Ominął kulki i ruszył dalej. Kiedy znalazł się na zewnątrz, rozglądnął się za mężczyzną. Zobaczył go biegnącego w kierunku lasu. Nie miał już szans go dogonić, więc postanowił rzucić na niego iluzję. Mógł to zrobić dopóki go widział, więc musiał się pospieszyć. Szybko zaczął machać dłońmi i układać czar, który miał sprawić, że uciekinier zacznie widzieć tajemniczą piękność w opałach. W ostatniej chwili zdążył go rzucić, a potem znów zaczął biec. Miał nadzieję, że jego iluzja pomoże i w końcu go dorwie. Ta zabawa w kotka i myszkę, choć całkiem interesująca, zaczynała go męczyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Reyhar szedł powoli w kierunku lasu, wiedząc, że jego iluzja musiała na chwilę zatrzymać uciekiniera. Ciekaw był, jak na nią zareaguje. Nagle przyszła mu do głowy myśl, że może jednak być egoistą i nie pomógł kobiecie. Wtedy od razu przyspieszył. Nie powinien był ryzykować. Gdy wszedł do lasu zaczął się rozglądać i po chwili wyczuł swoją magię. Zbliżył się ostrożnie w kierunku wyimaginowanego zdarzenia. Zobaczył, jak mężczyzna rozcina sznury uwięzionej. Postanowił się zabawić i nasłał na niego napastnika, który wyciągnął w górę swój topór. Nagle coś szarpnęło mocno Reyhara do tyłu tak, że się niemal przewrócił. Zanim zorientował się, co się dzieje, w oczach pojawiła mu się ciemność i stracił przytomność. Gdy się ocknął, skonstatował, że siedzi związany w centrum kręgu ludzi, starców o długich siwych brodach ubranych w dostojne szaty, a każdy trzymał w dłoni długi drewniany kostur. Znajdowali się w jakimś zrujnowanym okrągłym pomieszczeniu bez dachu na dużej wysokości, zapewne na szczycie jakiejś wieży. Liny, które go oplatały musiały być magiczne, bo nie mógł w żaden sposób nimi poruszyć.
    - Jak śmiesz wykorzystywać swoją moc w tak haniebny sposób! - odezwał się donośnie jeden z nich.
    - Musisz dostać srogą nauczkę, abyś zrozumiał swój czyn - powiedział drugi.
    Reyhar poczuł nagły napływ gniewu i magii spowodowany zapewne przez rozwścieczone demony. Zdziwił się jednak, dlaczego nie słyszy ich głosu. W kryzysowych momentach zazwyczaj mówiły mu, co ma robić. Czyżby magia tych starców je odpędziła, lub zablokowała?
    - Nakładamy na ciebie specjalne znamię pokory! Zniknie, gdy wynagrodzisz tamtemu mężczyźnie jego udręki i spełnisz jedno jego życzenie.
    Zanim zdążył się odezwać lub cokolwiek zrobić znów ogarnęła go ciemność i po chwili pojawił się z powrotem w lesie. Długo zastanawiał się, co ma zrobić. Nie zamierzał słuchać się starych dziadków, ale odkrył, że to znamię zabrało część jego magii. Bez niej czuł dziwną pustkę. Bał się też złości demonów, lecz nic mu nie mówiły, nie dawały już żadnego znaku, więc w końcu zdjął czar iluzji i gwałtownym krokiem stawił się przed tamtym jegomościem.
    - Spełnię jedno twoje życzenie oczywiście w miarę moich możliwości. Słucham - wypowiedział te słowa z niechęcią, ale jego ton był tak samo obojętny, jak wtedy, gdy oznajmił mu, że go zabije.

    [No i w końcu jest. Wybacz, że tak długo odpisuję. I mam nadzieję, że pomysł z życzeniem jakoś ujdzie :D]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Serdecznie witam, przepraszam ze tak późno, ale twoja postać jest tak złożona i ciekawa ze w pierwszej chwili mnie onieśmieliła, w drugiej zaś tak mnie przytłoczyły różne inne sprawy: blogi, quizy i co najgorsze praca licencjacka, że zapomniałam się przywitać. Ostatecznie moja Wandzia też nie jest aż tak dobrze wychowana by tak od razu się witać, ale teraz to przekroczyła wszelkie granice ;) W każdym razie już jestem (prawie bo jeszcze mi w pracy poprawek parę zostało, ale one już raczej mi tak bardzo nie odbiorą wolności pisania) i zapraszam do wspólnych wątków z Tadeą lub Wandą. Życzę też wiele wspaniałych pomysłów i ekscytujących przygód w gronie Eleseyan.]

    OdpowiedzUsuń
  8. [wspaniały pomysł! Chcesz zacząć?]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Ja o GoT nie wiem nic :D A co do mojego pana to sam dla siebie panem i władcą, póki co nikt nie przekonał go do sojuszu, za to kilka razy próbowano go już zabić. Cóż począć, taki los.
    Mówisz, że mało znaczy, ale kto wie co może odkryć, albo na co może wpaść. Z archeologami to nigdy nie wiadomo. :)]

    Shadow King

    OdpowiedzUsuń
  10. [To ja zacznę, opis dziwacznej bestyjki to może mi się nawet udać]

    OdpowiedzUsuń
  11. Spojrzał z zaciekawieniem na nieznajomego. Dopiero teraz usłyszał jego dziwny akcent. Zastanowił się skąd może pochodzić.
    - Owszem chciałem, ale to było kiedyś - odpowiedział. - A teraz chcę Ci pomóc. Widzę, że jesteś jakiś zakłopotany, może masz z czymś problem? Co? A może zabłądziłeś lub ktoś cię napadł? No, nie musisz się mnie bać. - Podał mu rękę i przedstawił się - nazywam się Reyhar. - Starał się przekonać tajemniczego jegomościa, bez niego nie odzyska pełni swoich sił. - Spójrz - rzekł po chwili i nagle wykonał skomplikowany ruch dłonią. Obok nich pojawili się kobieta i mężczyzna, będący wcześniej jej oprawcą. - To tylko iluzja - znów ruszył ręką i postacie rozpłynęły się w powietrzu. - Mogę zdziałać o wiele więcej. Wystarczy jedno twoje życzenie. Śmiało - powiedział, gdy nagle napadł go okropny ból głowy, a w uszach rozbrzmiał mu przeraźliwy pisk. Schylił się i przysiadł na kolanach, łapiąc się mocno czaszki. Krzyknął z męki. Później zaćmiło mu oczy i nawiedziła go wizja. Wielkie, płonące gniewem oczy. Zakrwawiony miecz. I on, człowiek, którego życzenie miał spełnić. Potem wszystko odeszło i mógł w końcu odetchnąć. Położył się na trawie wyczerpany. Nie wiedział, o co już w tym wszystkim chodzi.
    - No, słucham - zwrócił się ponownie do nieznajomego, obracając ku niemu spoconą twarz.

    [Wybacz, że tak krótko :)]

    Reyhar

    OdpowiedzUsuń
  12. Między drzewami snuła się jeszcze poranna mgła rozwieszając na skrytych miedzy gałęziami pajęczynach drobniutkie brylanciki rosy w których różane światło poranka rozbijało się na setki tęczowych refleksów. Pojedyncze promyki dosięgały też chropawych kolumn drzew i po ich smukłych ciałach ześlizgiwały się miękko na wilgotne mchy, kołysane delikatnym wietrzykiem paprocie i marło gdzieś bezgłośnie w ciemnościach mysich norek i samotnych wykrotów. Gdzieś między konarami spała leśna cisza, a w głębinach zdradliwych bagnisk czaiły się legendarne stwory nie przyjazne ludziom, lecz nie takim jednostkom jak ona. Czaiła się w zaroślach skąd roztaczał się doskonały widok na porośniętą białym kwieciem polankę, na której środku migotało niewielkie jeziorko i delikatnie gładziła sierść rudej lisicy. Ciemne oczy łowczyni czujnie śledziły poczynania włochatej istoty, która w tym właśnie miejscu postanowiła sobie postój. Jedną dłoń przyłożyła do pnia gotowa i powoli, bezgłośnie poczęła wspinać się na szczyt. Stąd miała lepszy widok, a i czuła się zdecydowanie bezpieczniej. Trzy dni i trzy noce przy użyciu wszystkich ludzkich jak i lisich zmysłów podążała za jedną z najniebezpieczniejszych bestii w Velaru. Ogromnych rozmiarów Fereaput, zwany też dzikiem ludojadem. Zwierze całe porośnięte było szczeciną, pazury miało jak u gryfa i dwie zaostrzone płytki na grzbiecie przypominające skrzydła. Niewielkie kłapate uszy sterczały na szczycie wydłużonego ryja wypełnionego ostrymi zębami umożliwiające zwierzęciu rozszarpywanie zdobyczy. Dodatkowo dwa mocne rogi po bokach pyska i długi ogon pokryty u dołu na całej długości sierścią. Wciąż był to dla niej jednak swego rodzaju materiał zastępczy z racji stanowczego zakazu ze strony kręgu Dalanarów dalszego polowania na wysłanników cesarzowej. Napięła łuk by ugodzić bestię. I wtedy go zobaczyła. Samotny człowiek włóczący się nie wiedzieć w jakim celu wzdłuż jeziorka natychmiast przyciągnął uwagę drapieżnika. Nie miała czasu mierzyć dokładnie. Choć bała się, że może przypadkiem ugodzić mężczyznę lub tylko ranić i przez to jeszcze bardziej rozwścieczyć bestię, która już szarżowała na nieznajomego. Na szczęście strzał dosięgnął niemylnie karku zwierzęcia. Zeskoczyła z drzewa i pobiegła w kierunku gdzie zwierzę padło na ziemię i gdzie nadal stał cudownie ocalony. Zamiast powitania natychmiast jednak rzuciła w jego kierunku kilka opryskliwych uwag:
    - Rozum ci odebrało?! Gazet nie czytasz?! Życie ci obrzydło?! Co ty tu robisz człowieku?! Sam! bez broni! W lesie gdzie grasuje Fereaput! A on sobie najspokojniej widoki podziwia! Samobójca!
    Schyliła się nad truchłem, by dokładniej obejrzeć zdobycz.

    [końcówka trochę mi nie wyszła, ale mam nadzieję że całość się spodoba. Tadea]

    OdpowiedzUsuń
  13. - Wszystko tu jest iluzją Tallisie. Wszystko... - powiedział enigmatycznie Reyhar, a za chwilę przyjął jego pomoc i stanął na nogach.
    - Nic. Już jest wszystko w porządku. Chyba - odrzekł powoli, spoglądając na mężczyznę i przypominając sobie ujrzaną wizję. Nigdy wcześniej nic podobnego mu się nie stało. Zastanawiał się, co ją wywołało. Demony, tajemniczy starcy, czy może coś jeszcze innego? Chciał się w końcu uwolnić od tego wszystkiego, ale jak na złość los połączył go z jakimś dziwnym nieznajomym, a dodatkowo utracił co najmniej połowę swojej mocy...
    - No Tallisie niestety nigdzie nie pójdziesz. Albo pójdziesz, ale ze mną. Nie masz wyjścia - powiedział stanowczo. - Nie masz życzenia? To sobie poczekamy. - Zdenerwowany był już całą tą sytuacją i nie przychodził mu do głowy żaden konkretny plan.
    Słońce powoli znikało za horyzontem. Robiło się coraz ciemniej. Las, w którym się znajdowali zamienił się w morze cieni. Usiadł na szerokim głazie i spojrzał w głąb, popadając w typowe dla siebie zamyślenie.
    - Nie boisz się chodzić sam o tej porze? Cienie lubią napadać takich samotnych wędrowców. A już szczególnie takich jak ty, tajemniczy nieznajomy... Śmierć, ból, strach. Pewnie jeszcze tego nie znasz. Ale poznasz, na pewno. W tej krainie ciężko tego uniknąć. - Zamilkł na moment i obrócił głowę w jego stronę. - Skąd właściwie jesteś? Opowiedz mi coś o sobie - rzekł, gdy nagle poczuł coś dziwnego, czyjąś obecność. Ktoś ich obserwował, albo zbliżał się. Nie przejął się tym jednak. Czekał.

    [sorki, że tak długo nie odpisywałem]

    OdpowiedzUsuń
  14. Skóra zwierzęcia była niemal nienaruszona, tak samo jak twarde, grube kości. Można będzie na nich całkiem nieźle zarobić. Zaczęła powoli skórować zwierzynę z godną myśliwego wprawą i skupieniem, jednak nie znaczyło to wcale mniejszego zainteresowania dla pytań ze strony cudem ocalonego. Wszystkie wydawały jej się co najmniej niedorzeczne. Jednocześnie nieznajomy budził jej zainteresowanie. Czy ktoś kto przed chwilą przypadkiem uniknął śmierci powinien wykazywać taką dociekliwość. A może napięcie nerwowe własnie ulatniało się z niego poprzez strumień pytań na które nie dawał jej nawet czasu odpowiedzieć. Zsunęła kaptur pozwalając ciemnym włosom spłynąć łagodnie na okryte lekkim zielonkawym materiałem ramiona. Skoro umknęła mu informacja o Fereapucie jakoś mu umknęła, najpewniej nie miał też okazji słyszeć o nagrodzie wyznaczonej za jej głowę. Poprawiła niesforny kosmyk opadający na twarz i wróciła do przerwanego zajęcia, a on do przerwanej dla zaczerpnięcia oddechu kanonady pytań. Wreszcie podniosła głowę i kierując spojrzenie na nieznajomego uśmiechnęła się łagodnie, lecz z lekką nutką kpiny:
    - Skąd się biorą? Cóż, ciągnie swój do swego i jeśli miałeś okazję spotkać kogoś z otoczenia naszej cesarzowej to wiesz o czym mówię, czy ogłaszają? No cóż muszę przyznać ten osobnik nie był szczególnie spragniony sławy, nie nadesłał listu polecającego z załączonym portretem, ale jego napady na okoliczne wsie zdecydowanie przyciągnęły uwagę plotkarzy więc wiadomość rozeszła się lotem błyskawicy. Czy to normalne? Nie wiem czy w tym państwie cokolwiek może być normalne pomijając fakt, że u nas normalnie przy pierwszym spotkanie ludzie przedstawiają się sobie. Na dobry początek ja jestem Tadea. Tyle, chyba na razie wystarczy, a resztę jak zechcesz doczytasz sobie na listach gończych, którymi wysłannicy cesarzowej skrupulatnie pokryli wszystkie główne budynki miejskie i znaczną część lasu. Moje szczęście, że dziki, wilki i niedźwiedzie nie potrafią czytać. - zażartowała i wróciła do oprawiania zwierzyny.Tymczasem z pomiędzy pobliskich krzewów, których czupryny zdawały się zbiegać na jakieś tajemne narady do drzemiącego nieopodal jeziorka, by przejrzeć się w jego zielonkawej tafli, wychynął niewielki czarny ruchliwy nosek. Następnie trzymając się tuż przy ziemi w ślad za nim wyłonił się zgrabny, rudy, trójkątny pyszczek. Wreszcie na upstrzoną białym kwieciem polankę wyskoczył cały wiotki i zgrabny kształt lisicy. Zwierzątko uniosło łepek jakby dumnie chwaląc się śnieżnobiałym podgardlem, w istocie zaś łowiąc unoszący się w powietrzu zapach świeżego mięsa.
    - Masz łakomczuchu - zawołał Tadea i rzuciła kawałek mięsa swojej towarzyszce. - a tak po za tym może pan także zechce się posilić. Do miasta kawałek drogi, a skoro niniejszy zwierz zamierzał an pana zapolować powinien pan tym bardziej go przynajmniej nadgryźć od tak na szczęście. Zaraz rozpalę ognisko. A ostatecznie chętnie dowiedziałabym się komu właściwie ocaliłam życie.

    [przepraszam, że tyle to trwało]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Hej, nie ma sprawy ;) Chyba wszystko jest aktualne. Możemy kontynuować :)]

    OdpowiedzUsuń
  16. Grota... Czego szukał tam ten człowiek? Również tego zwoju, który miał zdobyć dla demonów? Nie miał żadnych życzeń tutaj, ale może tam będzie mógł mu pomóc i odzyskać część swojej mocy.
    - W moim kierunku mówisz? Niestety na obecną chwilę takowego nie posiadam. Chodźmy, więc do groty skoro tak bardzo chciałeś tam być - rzekł z lekką ironią. - Przestraszyć? Nie. Ja cię tylko ostrzegam... - dodał po chwili. Gałęzie, tworzące nad nimi liściasty baldachim sprawiły, że było już ciemno jak w nocy. Ledwo widział jego twarz. Wyciągnął do przodu dłoń i wykonał nią skomplikowany ruch, po czym rozpostarł ją szeroko. Wypłynęły z niej małe świetliste motyle, które rozleciały się wokół nich i sprawiły, że zrobiło się trochę jaśniej. Zastanowiły go słowa o krainie, z której tutaj przybył. Czyżby była gdzieś ukryta? I jak w takim razie trafił tutaj? Zainteresowały się nim demony, jacyś starcy... Kim on jest u licha? Postanowił jednak zostawić ten temat na później.
    - Jestem z krainy cienia, gdzie diabły chodzą po ziemi, a śmierć panuje nad życiem... Znaczy się stąd - zażartował sobie, lecz po jego tonie i wyrazie twarzy nie dało się tego rozpoznać. - Cel mój jest mi samemu nie znany - odpowiedział obojętnie. Nie zamierzał nic o sobie zdradzać. - No, ale dość tych pogaduszek. Pora ruszać. - Wstał i ponownie poruszył dłonią. Motyle, jak na komendę podleciały do góry i otoczyły ich. Miały im towarzyszyć w dalszej drodze. Nadal wyczuwał czyjąś obecność. Miał nadzieję, że to nie był nikt groźny, jego moc mogłaby nie wystarczyć. Zastanawiał się kiedy się ten ktoś lub coś ujawni. A może to było tylko złudzenie? Ruszył w kierunku groty, nie czekając aż Tallis się podniesie.

    Reyhar

    OdpowiedzUsuń